Moja przygoda z górami zaczęła się dość późno, bo dopiero po skończeniu
studiów i była to droga od wspinania do gór, a nie od gór do wspinania.
Sportem zajmowałem się od dawna, byłem zawodnikiem jak i sędzią judo,
jednak dopiero w górach odnalazłem to, czego w aktywności sportowej mi
brakowało – przygodę, kontakt z fascynującą przyrodą i niezwykłymi
ludźmi. Z tego też powodu moje pojmowanie alpinizmu czy taternictwa
różni się od tego, co ogólnie przyjęte. Nie stawiam sobie za punkt
honoru pokonywania ścian najtrudniejszymi z możliwych dróg. Wspinanie
jest dla mnie sposobem na dotarcie w swoje „prywatne” miejsca, z dala od
tłumu turystów, na pokonywanie górskiej przestrzeni ostrymi graniami,
uwydatniającymi potęgę i piękno skalnych olbrzymów. Równie ważna jest
dla mnie sama wyprawa, droga pod ścianę, biwaki i wszystko to, co
nierozerwalnie łączy się z górską eksploracją. Jedyny cel, jaki sobie
wyznaczyłem to po prostu być górach, i mimo, iż z rodzinnych Puław muszę
pokonywać w Tatry blisko czterystukilometrową trasę, to jestem w nich
co miesiąc.
Lato 2012 miało upłynąć pod znakiem 7000 m n.p.m. Niestety mój partner wspinaczkowy wycofał się z projektu i musiałem zmienić swój cel. Intensywną działalność górską rozpoczynam 24 czerwca wyjazdem w Tatry. Wyjazd ten będzie miał na celu rozwspinanie się, na łatwych drogach kursowych. Następnie 29 czerwca jadę w Alpy, by trochę "pobyć" na wysokości zbliżonej do 5000 m. Z Alp wracam do Polski 11 lipca i już dzień później wylatuję do Kirgizji, by w paśmie Tiem Szanu wspinać się na Pik Karakol (5218 m).
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=l7Eiu1HYi54
Ciekawa stronka, ciekawi ludzie, wszystko super:)
OdpowiedzUsuńDzięki! Miło :-)
OdpowiedzUsuńEurodiet Power!!!
OdpowiedzUsuń